Wierzcie lub nie, ale to wydarzyło się naprawdę.
Naprawdę i serio: dzieją się ostatnio dziwne rzeczy.
Budzę się skoro świt, gdzieś pomiędzy snem a jawą wciągam dres i truchtam, w uszach słuchawki, w słuchawkach radio informacyjne, w nim Przemko Czarnek, mój pryncypał, udziela pierwszego tego dnia wywiadu. Coś o chrystianofobii, dyktaturze mniejszości, albo o tym, że w dzieciństwie był gnębiony w szkole i dlatego jest teraz takim zakompleksionym przaśnym inkwizytorem, nie pamiętam. Dzień się jeszcze na dobre nie zaczął, a gość już jest w sztosie. I może nawet bym się nie dziwił, bo wiadomo, kto rano wstaje, temu czegoś nie dostaje, ale przecież wczoraj późnym wieczorem ten sam Przemo wygłaszał jakieś podobne orędzie w zaprzyjaźnionej toruńskiej telewizji. I teraz znów apiać od nowa cierpi za miliony – a jest 6 rano – kiedy on kurwa odsypia?
W drodze powrotnej z truchtania zahaczam o żabę, w żabie stoisko z prasą, a tam liter żabi rechot i nagłówki:
Wyborcza: „Przyjdzie Czarnek i nas zje, gąski gąski do domu”
Rzepa: „Czarnek – wady i zalety, chociaż teraz bardziej wady, bo zmieniamy target”
Gość Niedzielny: „Nasz Przemko już się zbliża, już puka do twych drzwi”
wPolityce: „Czarnek – jebać uczelnie wyższe”
Do Rzeczy: „Czarnek wyjaśnia – jebać uczelnie wyższe, ale oprócz KULu”
Przegląd Wędkarski: „Czarnek to gruba ryba, psuje się od głowy”
Przegląd Nauczycielski: „Kiedy podwyżki?!”
Przegląd Meteorologiczny: „Czarnek wzdycha do tęczy, chociaż boi się błyskawic”
MEN’s Health: „Jak schudnąć bez ćwiczeń, radzi Krągły Przemo”
Świerszczyk: „Często i bez finału, czyli zróbmy to <na Czarnka>”
Dziwnie się z tym czuję, źle nawet, mimo to kupuję białe pieczywo, MEN’s Health i Świerszczyka, i wracam do domu. Biorę prysznic, ale nie przecieram dłonią zaparowanego lustra. Nie chcę kusić losu.
Tylko że los ma to w dupie. Otwieram lodówkę, pustawo jakoś, chłodna stagnacja, kojąca. I wtedy zza niewielkiego kopczyka usypanego z nieświeżych warzyw wyłania się kalafiorowata głowa Czarnka, łypie złym okiem i rzuca od niechcenia: „10 maja wracasz do szkoły, kmiocie bolszewicki!”, po czym znika, a po lodówce niesie się znajomo brzmiąca melodia i słowa: „wszystko ma swoje priorytety, niestety; mamona, biblistyka, polityka, wudeżety”, i znów ten sam żabi rechot, który już dziś słyszałem.
Źle, oj źle się dzieje w państwie duńskim, chociaż co mnie jakieś państwo duńskie obchodzi, może po prostu dużo za dużo o tobie w mojej głowie, dużo za dużo w mych snach, ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą, usta ściśnięte mam, twarz wilczą, a ta twarz z twarzy podobna zupełnie do nikogo, tak to przegrałem turniej z twarzą, a ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą, reszta jest milczeniem, Dania jest więzieniem, czarny chleb i czarna kawa, nad gazety plamą, nikt mi nie powie, wiem co mam robić i przerażonej twarzy krzyczę prosto w nos:
Czarnek, przestań mi kurwa psychikę prześladować!
***
Wierzcie lub nie, ale to wydarzyło się naprawdę.
Naprawdę i serio: czas odstawić białe pieczywo.
fot.: Małgorzata Wawro