Nowa wspaniała szkoła: Epilog

Tamtego dnia wyszedłeś z domu późnym wieczorem, pamiętasz? Oczywiście, że pamiętasz. Matka spała snem nieprzespanym, niedającym ukojenia, snem bez obrazów; spała snem bez smaku i bez zapachu, snem białym jak proszek, który dosypałeś do jej szklanki z alkoholem. Ojciec nie zauważył twojego zniknięcia. Był niewidomy. Tak o nim mówiłeś, bo nigdy nie spojrzał ci w oczy, nawet podczas tych nielicznych rozmów o twojej przyszłości, o tym, co cię czeka, co dla ciebie zaplanował. Zawsze patrzył ponad tobą, a wzrok miał martwy i nieobecny. Ożywiał się jedynie przed ekranem komputera, kiedy zestawiał ze sobą rzędy cyfr, dopasowywał je do tabel i wykresów w ten sposób, by zadowolić swoich pracodawców z Instytutu Sztuki Patriotycznej w Ministerstwie Propagandy. Nie widział niczego poza swoją pracą. Nie chciał widzieć.

Tamtego dnia wyszedłeś z domu późnym wieczorem, po tym, jak podałeś matce środek na sen i wykradłeś pracującemu ojcu identyfikator, który pozwalał na przemieszczanie się między wyznaczonymi strefami miasta. Pamiętasz? Oczywiście, że pamiętasz. Oni dali ci życie i imię, a ty ich opuściłeś. Dali ci życie w martwym świecie i imię obciążone przeznaczeniem, a ty ich opuściłeś. Opuściłeś wiecznie śpiącą matkę i ślepego ojca i cicho zamknąłeś za sobą drzwi. I wyszedłeś, jasny synku, z gołą pięścią w noc.

***

W moim świecie nie mam imienia. Do nikogo nie należę. Nie mam przeznaczenia. W moim świecie nie ma ciebie. Mój świat jest dla ciebie niedostępny. Zamknięty. Zamknąłem się w nim przed tobą.

***

Z raportu oficera śledczego Policji Obyczajowej: „tamtego dnia o godzinie 22 obiekt opuścił osiedle strzeżone nr 6 w strefie zielonej. Miał na sobie bluzę z kapturem ukrywającym twarz. Padał deszcz, więc nie wzbudziło to podejrzeń osiedlowego strażnika moralności. Obiekt użył identyfikatora z certyfikatem Ministerstwa Propagandy i wydostał się na ulicę Bohaterów Dobrej Zmiany. Szybkim krokiem udał się w stronę południowej części miasta.

O godzinie 22:15 obiekt został zarejestrowany i rozpoznany przez kamerę śledzącą w okolicach skweru Ofiar Wielkiego Zamachu. Kwadrans później członek społecznego Komitetu Obrony Pomników widział obiekt na rogu ulic Godek Błogosławionej i Pierwszego Hierarchy Jędraszewskiego; według relacji świadka, obiekt zatrzymał się zgodnie z przepisami na Placu Zwycięstwa nad Tęczą; jednak nie potraktował pomnika Naczelnika Narodu z należytym szacunkiem, nie pochylił głowy, nie zdjął kaptura, miał zaciśnięte pięści, co zwróciło uwagę świadka; świadek zawiadomił patrol Policji Obyczajowej; dwóch funkcjonariuszy zjawiło się na miejscu i ruszyło za obiektem wzdłuż ulicy Pierwszego Hierarchy, w kierunku strefy czerwonej. W pasie granicznym ślad się urwał. Zawiadomiono Kwaterę Główną Policji Obyczajowej; status obiektu ustawiono jako „podejrzany/poszukiwany”; w tym samym czasie przedstawiciel Kuratorium aktywował Kod Alarmowy; zwrócono się do Świętego Konsylium Lekarzy Czystego Sumienia o zgodę na wejście do strefy czerwonej; Purpurowy Hierarcha sygnował zgodę osobiście i polecił włączyć w poszukiwania Pielgrzyma; incydent zmienił się w sprawę priorytetową; nastroje społeczne były niestabilne, należało działać zapobiegawczo i zdecydowanie. Kilka minut po północy, oddział interwencyjny był już w strefie czerwonej; na miejscu czekał Kurator Maszyny, który przejął dowodzenie; chwilę później Pielgrzym podjął ślad…”

***

Pamiętasz tamtą noc? Oczywiście, że pamiętasz. Musiałeś przedostać się przez pas graniczny, by wejść do strefy czerwonej. Bałeś się. Biegłeś przez wykarczowane pole, stopy grzęzły w suchej czarnej ziemi. Wszędzie popiół i niedopalone konary dawno wyciętych drzew. Ich korzenie wydostawały się gdzieniegdzie na powierzchnię i wyciągały swoje poskręcane i okaleczone kikuty w twoją stronę. Potykałeś się. Upadałeś. Ale strach i gniew pomagały ci wstawać i kazały biec dalej. Dalej, przed siebie, przez cmentarzysko lasu, jednego z pierwszych świadków barbarzyństwa nowych ludzi. Biegłeś. Potykałeś się. Upadałeś. Dotykałeś suchej czarnej ziemi, słyszałeś żałobny skowyt wiatru, wstawałeś i biegłeś dalej. Aż do granicy, do majaczącej w oddali linii pierwszych zabudowań. Pamiętasz to, jasny synku? Oczywiście, że pamiętasz, nie zapomina się skarg umarłych, przed nimi nie można się ukryć.

Wbiegłeś w gąszcz opustoszałych kamienic, oparłeś się o ceglany mur i chwytałeś powietrze. Było przyjemnie wilgotne. Przeszył cię chłód, otrzeźwił. Dopiero teraz spostrzegłeś, że kaptur nie chronił już twojej głowy. Musiał zsunął się podczas szaleńczego biegu. Poczułeś złość. Wiedziałeś, że mogli być tuż za tobą, mogli cię rozpoznać. Czas naglił.

Rozejrzałeś się wokół. Mętne światło archaicznych latarni ledwo rozjaśniało gęstą ciemność. Nie byłeś tu nigdy wcześniej. Pamiętałeś tylko, że musisz kierować się w stronę ruin dawnej katedry. Zarys jej wieży miał górować ponad innymi budynkami i odcinać się na tle nieba. To był punkt orientacyjny. Tak powiedział ci ten, który był tu przed tobą. Jeśli naprawdę był. I jeśli wasza rozmowa naprawdę miała miejsce. W tej chwili, błądząc w trzewiach dawnego świata, którego nie znałeś, miałeś co do tego coraz większe wątpliwości. Zacisnąłeś pięści i ruszyłeś przed siebie, pamiętasz? Oczywiście, że pamiętasz, jasny synku.

Wysoka wieża. Katedra. Wybite witraże, wyszczerbione mury, wyłamane drzwi. Wszedłeś do środka. Wewnątrz pustka i mrok. Cisza. Czujesz, że jest w niej coś osobliwego, przytłaczającego i niechcianego. Skrywa opowieść, na którą nie byłeś gotowy. Później dowiesz się, że cisza zapadła wraz z początkiem Nowej Ery. Wcześniej katedrę wypełniały głosy modlitw, błagań i rozpaczy. Jej mury były ostatnim schronieniem wszystkich tęczowookich i nieprawomyślnych odmieńców. Później dowiesz się, że ustanowienie granic czerwonej strefy miało chronić obywateli naiwnych i nieodpornych na groźną zarazę, szerzoną przez dewiantów, wrogów politycznych i ich sojuszników. Dowiesz się, że witraże wybito i drzwi wyłamano podczas głównego szturmu Oddziałów Nowej Wiary, żelaznego ramienia Świętego Konsylium. Ludzi wyciągnięto na ulicę i bito tak długo, aż dostąpili łaski nawrócenia. Nie możesz tego pamiętać, jasny synku. Czerwoną strefę zamknięto, a historię napisano na nowo. Nie możesz tego pamiętać i nie uwierzyłbyś, gdyby nie cisza, której wtedy doświadczyłeś po raz pierwszy. Wiedziałeś, że w takich miejscach jak to, cisza jest strażnikiem prawdy.

Szedłeś tak przez pustkę, mrok i ciszę starej katedry, jasny synku, aż do ostatniej nawy. W jej zagłębieniu, na jednej z pobielanych wapnem cegieł, wyryto znak. Falujące linie symbolizujące płomień, świeże nacięcia na ścianie sprzed wieków. Dotknąłeś znaku palcami. O czym wtedy myślałeś, jasny synku, co czułeś, pamiętasz? Oczywiście, że pamiętasz. Po chwili dostrzegłeś niewielki otwór, tuż nad podłogą, w najciemniejszym zakątku nawy. Otwór był niewielki, ale mógł zmieścić się w nim dorosły człowiek. Schyliłeś się, wsunąłeś rękę, poczułeś chropowatą stal zasuwy. Nacisnąłeś bez wahania. Głuchy szczęk zamka, ciche skrzypnięcie uchylanych drzwi, zza których sączyło się łagodne światło świecy. Zszedłeś do podziemi katedry. Miałeś ze sobą tylko gołe pięści, strach, gniew i wiele pytań. Takiego cię zobaczyłem. To było nasze pierwsze spotkanie. Pamiętasz, jakimi słowami cię wtedy przywitałem? Oczywiście, że pamiętasz – „witaj w nowej wspaniałej szkole, jasny synku”.

***

Brzmisz jak oni. Chociaż pachniesz alkoholem i prawdą, a oni są sterylni i sztuczni; chociaż masz bose stopy, a oni każdego wieczoru pastują podkute stalą buty; ty zapuściłeś brodę, jak bogowie z rysunków Blake’a, a oni mają gładko ogolone policzki. Ale brzmisz jak oni. Wszyscy machacie flagami, każda jest w innych barwach, ale machacie nimi wysoko ponad moją głową; patrzycie i wskazujecie przyszłość, ale nie patrzycie mi w oczy; wciąż mówicie, ale nie umiecie słuchać; zwarliście się w walce o ten ochłap umierającego świata, ale nie potraficie zwyciężyć, nie potraficie się poddać; wyciągacie po mnie ręce, żebym stanął po jednej ze stron i zakończył to; już nawet nie zależy wam na wygranej, ona zmusiłaby was do tworzenia; a wy nie potraficie już tworzyć, umiecie jedynie niszczyć; niszczyć, trwać i w trwaniu dogorywać; nie chcę waszych flag i barw, nie chcę waszej przyszłości, nie chcę waszych słów; nie chcę waszego umierającego świata; nie chcę twojego świata, rozczarowałeś mnie. Brzmisz jak oni.

***

Pamiętam cię. Oczywiście, że cię pamiętam, jasny synku. Pamiętam twoje oczy. Miały kolor zimnej stali i patrzyły w ten charakterystyczny sposób. Znam to spojrzenie. Widziałem je już wcześniej. Jesteś za młody, nie możesz tego wiedzieć, ale byli już przed tobą tacy, którzy tak patrzyli. Wielu szło za takim spojrzeniem, szło prosto w ogień. Tak, wielu zgodziłoby się spłonąć żywcem dla takiego spojrzenia. Kiedy patrzysz w ten sposób, nie widzisz porządku, widzisz odwieczny chaos. Widzisz płomienie. Nie potrafię wytrzymać tego spojrzenia. Odwracam wzrok. Dobrze wiem, że to ja, to my, nauczyliśmy cię tak patrzeć na świat.

***

Kurator Maszyny zbiera resztki sił, przełamuje niemoc i wstaje. Wypełnia go niespodziewany przypływ energii. Trzeba to zatrzymać, póki nie jest za późno. Podbiega do ekranu komunikatora i wpisuje drżącą ręką sekwencję cyfr. Łączenie. Cisza. Głos z komunikatora. Aktywuj Kod Alarmowy. Potwierdź tożsamość. Kurator Maszyny nieruchomieje. Jego mięśnie tężeją. Zaciska pięści. Czuje napływający ból. Aktywuj Kod Alarmowy. Potwierdź tożsamość.

Kurator Maszyny wymawia swoje imię. Słyszy dźwięk własnego głosu. Spogląda na odbicie twarzy na ekranie komunikatora. Widzi wyraźne rysy, grube kontury odcinające go od tła rzeczywistości. Ociera z niesmakiem łzę, cieknąca po policzku. Ten ostateczny triumf ciała nad duszą daje mu poczucie spokoju. Poczucie sprawczości. Daje mu tożsamość. Kurator Maszyny aktywuje Kod Alarmowy, wydaje polecenia:

Kod 213. Operator Maszyny // uchybienie obowiązku; nieskuteczne wdrożenie systemu podstawy programowej; niezgłoszenie wadliwego prototypu manekina // zalecenie: degradacja, ponowna predystynacja.

Kod 404. Manekin // wykryta wada: samodzielność myśli; niesterowność emocji // zalecenia: dezintegracja osobowości // wszystkie obiekty mające kontakt z wadliwym prototypem: izolacja w zamkniętych zakładach odosobnienia i zaostrzony rygor edukacyjny.

***

Pamiętasz tamten dzień? Pamiętasz tamtą noc? Oczywiście, że pamiętasz, jasny synku. Inaczej byś nie wrócił. Dobrze, że przyszedłeś. Ale oni zaraz tu będą, szukali cię, tak długo cię szukali. A teraz przyszli po twoich śladach. Nie mogli się poddać, jesteś dla nich zbyt ważny. Ja ich nie zatrzymam na długo, już nie, brak mi sił. Zyskam dla ciebie jedynie odrobinę czasu, jest twój. To twój czas, jasny synku. A teraz… uciekaj!

***

W moim świecie nie mam imienia. Do nikogo nie należę. Jestem kim chcę być. Będę kim chcę być. Bez ciebie. Wbrew tobie. Przeciwko tobie. Odrzucam twoje fałszywe bóstwa i ich wyrocznie. Stwarzam się sam. Nabieram sił. Niebawem będę gotowy. Niebawem wejdę do twojego świata. A wtedy twój świat stanie w płomieniach. Z płomieni powstanie Nowy Początek.

Nowy Początek, który będzie należał do mnie.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *