Pamiętnik belfra (z czasów zarazy) część IV

30/31 marca

Ten fragment jest dla Ciebie

Sen, który mię trapił w nocy i obudził, był wykładnikiem lęku
~Witold Gombrowicz

Abstrakcja i brak.
Brak fotela – to nie jest jeszcze czas na fotel.
To nie czas bujanego milczącego rozkołysania.
To czas słów.
Przez sen.

***

Poprzednio opisałem sen o Ordynatorze. Fantazja nie tyle wstydliwa, co lękiem podszyta. Nie ma w tym przypadku, nigdy nie było.

Może nie chcesz o tym wiedzieć, mimo że wiesz.
Może nie chcesz o tym pamiętać, ale przypomnę.

Jesteśmy cząstką wielkiej hierarchicznej struktury. Nie poczujesz kojącego Sensu, jeśli go nie nadasz, ale nie ma tu także Przypadku. Jesteśmy różni, tak bardzo różni, a jednak ujęci w karby Ładu i Nieporządku.
A spoiwem jest Lęk.
Lęk wertykalny i horyzontalny, Lęk zewnętrzny i wsobny, Lęk nabyty i własny, przyjęty i wniesiony.

Skoro już tu jesteś, to chodź, oprowadzę Cię po naszej specjalnej placówce, przecież widzę, że i tak zerkasz przez uchylone okno i kratę. Wejdź do środka i spójrz…

***
Ordynator

Personifikacja Lęku, jego esencja. Przyjrzyj się. Posłuchaj. Każde słowo głośno powiedziane jest mu obce, z przesadnym respektem recytowane na polecenie Wielkiego Suflera Słów i Myśli. Postawa, gesty, mięśnie twarzy spięte i skurczone w obawie przed karą za niezadowalające wykonanie polecenia. To półczłowiek, świadomie lub nie, oddający swoją podmiotowość sile, która go fascynuje i napawa lękiem jednocześnie.

*
Samorządowa Administracja Oddziałów

Ich nie obchodzą sprawy naszej placówki. Od czasu do czasu, kiedy przychodzi im oszacować głosy przed Wielkim Liczeniem, Lęk popycha ich spojrzenia i fałszywe, strachem o siebie wymuszone uśmiechy w naszą stronę.

*
Dyrektorzy Oddziałów Szpitalnych

Ograniczani przepisami i rozporządzeniami, uwikłani w sieci zależności usług i przysług, rzadko spoglądają w dół, na nas. Lęk kieruje ich oczy ku górze, skąd łaskawy dyktat mami wizją kolejnych kilku lat stagnacji.

*
Rodzice i opiekunowie naszych Pacjentów

Boją się o młodych. Boją się, że nie sprostają społecznym normom, którym ślepo hołdują. Lęk wzmaga w nich Nieufność. Większość z nich nam nie ufa i ma za nic. Dziwny paradoks, bo patrząc na nas z góry, jednocześnie rozpaczliwie nas potrzebują.

*
Personel

Boimy się pomyśleć.
Częściej jednak boimy się mówić. Oczywiście mówimy między sobą, ale nigdy zbyt głośno.
Boimy się nazywać rzeczy po Imieniu, bo może uwiera nas odpowiedzialność?
Zawsze się baliśmy, odkąd pamiętam. Baliśmy się ustaw, rozporządzeń, zapisów, poleceń służbowych, sugestii czy aluzji.
Baliśmy się o Pacjentów i o siebie i ten strach przeciwko nam wykorzystywano.
Boimy się zmian, o których tak marzymy.
Nie lubimy siebie teraz, a boimy się tego, kim moglibyśmy się stać.
Siebie nawzajem się boimy, nie ufamy sobie, gardzimy sobą.
Kłaniamy się silniejszym.
Szukamy słabszych od siebie.
Stwarzamy pozory – teraz nawet wirtualnie, na odległość.
Rzucamy nic nieznaczące słowa na wiatr, jak widzisz.

*
Pacjenci

Ich mi szkoda najbardziej. Ulepieni są z Lęku i łez, w świecie bez szlachetnych Złodziei Ognia. Zdani na siebie, Mistrzowie Iluzji i Kamuflażu.
Głośni a niewidoczni.
Mówiący dużo, lecz cudzymi słowami.
Odważni w ocenianiu innych a lękający się wyrażać swoje zdanie.
Szydzący z cudzych słabości w obawie przed pokazaniem własnych.
Papierowi buntownicy, bojący się myśli wprowadzać w czyn.
Podważający autorytety a wiecznie szukający wsparcia.

W strachu przed napiętnowaniem odrzucający Wiedzę i Sztukę,
które są ich Jedynym Ratunkiem.

***
Dziwisz się, obruszasz? To tylko zapowiedź, chodź, przekonasz się, może to nieprawda? Mogę się mylić, jestem przecież słaby i z Lęku wyrosły jak Oni wszyscy. Z nich się składam i ich dopełniam, a Oni ze mną razem tworzą Całość.

A Ty, skąd jesteś?

***

Zdaje się, że parabola opuszczonego przez Zdrowy Rozsądek i Sens szpitala powoli się wyczerpuje i wyczerpuje już nawet Ciebie. Dziwi mnie, że tak długo i mozolnie dajesz się oprowadzać korytarzami, wśród których unosi się nowy gęsty swąd palących pandemicznych problemów i pokrywa je niedający się wciąż wywietrzyć – szorowany usilnie naszymi staraniami – słodkawy zaduch minionej reformy. Szczerze podziwiam, że jednak mijasz wraz ze mną resztki przetrzebionego i zmęczonego personelu, który z obłędem w oczach spogląda w kierunku pustych i zapraszających na odpoczynek izolatek. Oni już nawet nie szukają wyjścia, to trwa zbyt długo i zbyt intensywnie. Ale tylko głupcy mogą twierdzić, że każdy ma to, na co zasłużył. Nie współczuj im, to tylko pielęgnuje słabość. Są tutaj, bo widocznie mają coś jeszcze do stracenia. A Ty? Co tu robisz? Podajesz mi rękę i dajesz się prowadzić, więc już za późno, aby oglądać się przez ramię w kierunku, z którego przychodzisz. Rozejrzyj się, znajdź kąt dla siebie i usiądź. Czuję, że zostaniesz z nami na dłużej. Ikar o złamanym skrzydle jest obok, wsłuchaj się w szelest piór, które już nie polecą ku Słońcu i powiedz mi…

czego się boisz?

***

Francisco de Goya , El sueño del a razon produce monstruos /Rozsądek uśpiony rodzi potwory plansza nr 43 z: “Los Caprichos” – “Kaprysy”, wyd. II, Madryt ok. 1855, właściciel: Muzeum Narodowe w Krakowie

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *