06/07 kwietnia
Uczniom
***
Cisza. Tkwię. Sam w sobie, nic nowego. A teraz jeszcze w izolatce tkwię. Ładnie tu, nawet niezłe oświetlenie. Sztuczne, ale niezłe, najwyraźniej wystarczające do fotosyntezy, bo paprotka na parapecie wybujała. Widać wiosna. To znaczy nie widać, bo okien i widoków na przyszłość brak. Ale są drzwi, i to otwarte, szczególny prezent od Architekta dla takich jak ja – lubię wyważać otwarte drzwi! Acha, i uprawiać własny ogródek (paprotka!). Te drzwi i ogródek trzymają mnie jeszcze w ryzach, dają choćby iluzoryczne poczucie sprawczości. No więc mogę sobie wyjść z izolatki, a dalej… jakby to opisać… niech będzie plansza. Plansza Gry znalezionej w Prawieku, kolisty Labirynt. Teraz się zrozumiemy. Wychodzę z jednej izolatki, trafiam do kolejnej, liczba drzwi może się zwiększa, ale jakie to ma znaczenie? I tak zawsze jestem sam i wewnątrz, w środku… i niby kiedy „jestem w środku / widzę wyraźnie tych / co wybrali działanie”, i nawet czasem sam siebie widzę w odbiciu, kiedy – zamiast „robić nic” – mijam Lustra i Ekrany. Tylko sił już powoli brakuje. Bo co z tego, że idę, skoro tkwię? I jeszcze ta cisza.
***
Zdarza się, że w tej ciszy wyobrażam sobie, co się dzieje w innych światach równoległych, a ostatnio myślałem o swoich Podopiecznych. Oj, nie żeby zaraz o Wszystkich, czy o Kimś w szczególności myślałem, raczej wydobywałem z niedoboru czasu dzielonego przez nadmiar bezruchu i ze wspomnień ich Twarze, i układałem je obok siebie – dalekie i bliższe, mniej i bardziej anonimowe, wyraziste i rozmyte, jaśniejące i z cienia, te na pokaz i te ich własne, otwarte Księgi i te zapieczętowane Tajemnicą. Mam tę mozaikę przed oczyma, a ich oczy wpatrzone we mnie, przez chwilę, zanim się rozpadną w pamięci jak buddyjska mandala…
co im powiedzieć?
***
Zazwyczaj zwracam się do Was, ale pozwól, że teraz będę mówił do Ciebie. I jednak mniej oficjalnie, bez belfrzenia banałów, najwyżej przestaniesz słuchać, w końcu to Twoja podstawowa forma buntu – odcięcie się od Głosu. Nie, to nie ironia, sam praktykowałem w szkole i praktykuję do dziś – nie jest to brak kultury ani żadna rysa na szklanej zbroi naszego humanizmu, kiedy szkoda nam czasu dla ludzi mącących ciszę bez żadnego wyraźnego powodu.
Nie będzie też czułości i sentymentów wykwitłych jak sztuczne kwiaty pod koniec czerwca, pewnie się domyślasz, że „gdy Cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę” – nie miej mi za złe. Wiesz, trudno mi wyjść z pewnej pozy, gęby, zza której na co dzień na Ciebie patrzę i którą oddzielam się od Ciebie. Tak czuję się bezpieczniej. Może czasem chciałbym umieć z tego zrezygnować i Ci zaufać, ale masz za dużo Twarzy, i nie wszystkie szlachetne, dlatego tkwimy w Formie. Przynajmniej jedną z lektur mamy przećwiczoną i opanowaną do perfekcji i wiemy kto wielkim… był.
Acha, żeby było jasne – nie czuję się też odpowiedzialny za Ciebie i Twoje wybory, nie będę Cię chronił przed ich konsekwencjami – nie tak rozumiem swoją pracę i powinność osoby „dorosłej”. Wiele lat zajęło mi poznanie tej prostej prawdy, że robiąc coś za Ciebie wyrządzam Ci krzywdę. Już od dawna możesz brać sprawy w swoje ręce. Wiem, że to trudne, wyjście z izolatki przez otwarte drzwi jest szalenie trudne i ja Ci nie powiem jak przekroczyć próg. Ale powiem Ci, że to możliwe. Jeśli ja potrafiłem, to Ty również – wbrew pozorom niewiele nas różni, po prostu jestem kilka kroków przed Tobą, niedługo się zrównamy, a potem… to już zależy od Ciebie. Wiele zależy od Ciebie. To szansa. Ale też spory ciężar.
Zastanawiam się, co mogę dla Ciebie zrobić. Bo Wiesz, żaden ze mnie Mentor, ani tym bardziej Autorytet, upadałem tyle razy pod swoim obłędem, że pewnych blizn już się nie pozbędę. Odnoszę wrażenie, że niektóre widzisz nawet Ty, mimo że staram się je ukrywać. Ale powiem Ci, że nie ma tego złego, leżąc w bezruchu widzi się dużo. Widzi się brudną podeszwę pod butem Prawdy, kiedy przyciska Cię do ziemi. Widzi się rdzę na tym, co niby miało być zbiorem ponadczasowych Żelaznych Zasad. I wyraźnie widzi się Wątpliwości, one jako jedyne wyciągają dłoń, trzeba mieć tylko odrobinę odwagi, by ją podjąć i wstać.
O tym mogę Ci opowiedzieć. O problemach, które są częścią rzeczywistości. O porażkach, z którymi musisz się liczyć. O ograniczeniach, które być może napotkasz. I o tym, że to wszystko jest boleśnie i autentycznie Piękne, bo Twoje – w tym danym Ci momencie, jedynym, kruchym i ulotnym, dlatego tak wyjątkowym – tylko Twoje.
Tak widzę swoją rolę – będę mnożył Twoje wątpliwości i pytania. I nie dam Ci żadnej odpowiedzi, bo każdy musi szukać sam, może nawet znaleźć… Ale powiem Ci, gdzie zacząć się rozglądać. Możesz mi wierzyć lub nie, odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania istnieją. Recepty na leki mogące uleczyć wszystkie Twoje choroby zostały już dawno spisane. Spisane i uszeregowane, w kolejności alfabetycznej. Stoją na półkach, często zakurzone, bo niewielu ma odwagę, by po nie sięgnąć. Nie każda odpowiedź Ci się spodoba. Wtedy szukaj kolejnej. Wyjście z Labiryntu istnieje.
*
Jestem ciekawy co teraz robisz, o czym myślisz. Jestem ciekawy, jakie zmiany na Twojej Twarzy zajdą w Czasie Wiosny i w Czasie Próby. I czy je zauważę, jeśli znów się spotkamy i kogo wtedy zobaczę, i kim wtedy będziesz. Jestem też ciekawy kogo Ty widzisz, kiedy patrzysz na mnie. Mój Czas Próby trwa już od dawna, jak zwykle dałem się zaskoczyć i muszę gonić, gonić gonitwą myśli w poszukiwaniu straconego Czasu, by ratować resztki tego, który mi pozostał.
Ale wiesz, przypominasz mi, zwłaszcza teraz, że ten Czas nie jest tylko mój własny. Jego część współdzielę z Tobą. Oczywiście, to tylko część, zapewne znikoma i gdzieś w bocznej odnodze Czasów Równoległych, ale nasza wspólna.
I wiesz co… dobrze, że ten Okruch Czasu jest, dobrze, że to właśnie Ty w nim jesteś.
A teraz oswajaj swoją izolatkę. I nie zapomnij podlewać paprotki.
***
Twarze odeszły. Mandala obrócona w proch. Twarze odeszły, a ja nawet nie drgnąłem. Tkwię. Wracam myślą do chwil, kiedy jeszcze było można spacerować po lesie, chłonąć jego zapach i mamić oczy iluzją wolności. Dziś odbiera się nam nawet iluzję. Bez skrupułów. Bez wysiłku, w końcu wszyscy mamy swoje schludne izolatki. I tkwimy. W ciszy.
***
Francisco de Goya, Si sabrà mas el discipulo /Czy też uczeń dowie się czegoś więcej plansza nr 37 z: “Los Caprichos” – “Kaprysy”, wyd. II, Madryt ok. 1855, właściciel: Muzeum Narodowe w Krakowie